Jak spełniać marzenia? To naprawdę nie takie trudne.
Nie bój się marzyć!
Kiedy byłam młodsza wszystko wydawało się prostsze. W głowie kwitły mi coraz to nowe pomysły, plany i marzenia, wyobraźnia funkcjonowała na pełnych obrotach. Z biegiem lat, wraz z całym bagażem przytłaczającej rzeczywistości (dorosłości), niektóre marzenia zaczęły ze mnie ulatywać jak powietrze z balonika. Nagle uświadomiłam sobie, że doba ma 24 godziny, życie wcale nie jest takie długie, a wybory, które podejmujemy są wiążące i często wymagają rezygnacji z innych rzeczy.
Łatwo jest popaść w taki marazm, niechciejstwo, umościć sobie wygodne życie pozbawione kolorów, zakopać po uszy w rutynie i sprawach, które dobrze znamy. W takim grajdole człowiek czuje się bezpiecznie i mimo że zdaje sobie sprawę, że życie może być barwne i ciekawe – boi się ryzykować.
- obawia się wyjścia ze strefy komfortu (np. porzucenia pracy w której się meczy, ale zna współpracowników, wie czego się spodziewać, więc po co to zmieniać ),
- boi się porażki przed samym sobą,
- boi się porażki w oczach innych.
Wiem jednak, że gdzieś tam w środku, czasem bardziej na wierzchu, czasem głębiej – jest cała masa zakopanych skarbów, które tylko czekają na wydobycie. Tak, to wszystko jest w nas samych i tylko od nas zależy!
Jeśli aktualnie nie masz marzeń, pomyśl o tym, do czego ciągnęło Cię w dzieciństwie. Może marzyłeś o napisaniu książki, a może chciałeś adoptować psa?
Pamiętaj, że tylko TY możesz coś zmienić. Nikt nie da Ci przepisu na szczęście, bo on jest tylko w Tobie. Na swojej drodze nie jeden raz spotkasz nieprzychylnych Ci ludzi, którzy tylko czekają na to, żeby powinęła Ci się noga. Na świecie żyje bardzo dużo ludzi-sępów, którzy żerują na czyimś nieszczęściu.
Tu moja rada trochę offtopowa: nie bądź zbyt ufny. Nie opowiadaj wszystkim o swoich problemach, nie podawaj się na tacy. Ci, którzy będą klepać Cię po ramieniu i słodko pierdzieć (wybaczcie), to przeważnie ci, co za chwilę pobiegną z tą rewelacją dalej, aż zacierając ręce, że oto masz gorzej niż oni (takie dowartościowywanie się krzywdą innych, bardzo powszechne u ludzi zawistnych / z niskim poczuciem własnej wartości).
Otwórz szerzej oczy i nie bój się marzyć.
Wyjdź z kryjówki
Tak jak już wspominałam, wybierając jedną drogę w naturalny sposób rezygnujemy z innych możliwości. Czy to źle? Skądże.
Jeśli nasze wybory są słuszne i dają nam szczęście, nie możemy cały czas oglądać się za siebie. Idziemy ścieżką pełną platanów, podczas gdy rezygnujemy ze ścieżki, przy której rosną brzozy (albo cierniste krzewy). W życiu zazwyczaj nie możemy mieć jednego i drugiego, ale oglądając się za siebie lub cofając i zastanawiając, nie zajdziemy nigdzie żadną drogą.
Nie stój w miejscu. Pamiętaj, jeśli jakiś etap w Twoim życiu przytłacza Cię, a naprawdę zmiana obecnego stanu rzeczy wcale nie jest równoznaczna z końcem świata – nie wahaj się. Zmiana pracy? W obecnych czasach to łatwiejsze niż myślisz. Zakończenie znajomości z toksycznymi ludźmi? Zrób to czym prędzej.
Nie marnuj czasu. Kolejny odcinek serialu, jeszcze trochę Facebooka, może odpalimy PSa? Daj spokój. Żyj.
Grupuj marzenia
Jeśli ktoś zapytałby mnie z tzw. “głupia franc” jakie są moje marzenia, pewnie wymieniłabym z dwa, może trzy i to te największe, na które muszę jeszcze swoje poczekać. Tymczasem, kiedy by się nad tym zastanowić, mam całą masę marzeń. Jedne małe jak główka od szpilki, drugie ogromne jak… słonie.
Niezwykle istotne jest to, żeby wszystkie marzenia przesiać przez grube sito. Są takie pragnienia, których naprawdę mimo szczerych chęci nie uda się zrealizować. Są również takie, które tylko są takie tylko na pozór.
Moja klasyfikacja marzeń wygląda tak:
- marzenia krótkodystansowe – do zrealizowania w ciagu ok. miesiaca, niewymagajace ogromnego nakładu kosztu i czasu (np. zakup książki, wyjazd weekendowy),
- marzenia do zrealizowania w ciągu ok. roku – na które trzeba sie dlużej przygotowywać lub więcej odłożyć (np. osiągnięcie jakiejś wagi, przygotowanie do półmaratonu, remont),
- marzenia długotrwałe, do zrealizowania w ciągu ok. 10 lat,
- marzenia niemożliwe do zrealizowania lub możliwe w ciągu załóżmy 25 lat (co poddaje pod wątpliwość ich sensowność*)
*Dlaczego? Wyobraź sobie 25 lat wyrzeczeń, oczekiwania, być może na coś co nigdy nie nadejdzie lub nawet jeśli nadejdzie, to czy na końcu nie postawimy sobie pytania, czy warto było poświęcić na to 25 lat?
Co to są słonie i czy warto je oswajać?
Słonie. Ogromne, masywne stworzenia, dla wielu przerażające, a przynajmniej budzące respekt. Tak właśnie nazywam marzenia długotrwałe, te do zrealizowania w ciągu ok. 10 lat. Pomysł nazwania wielkich marzeń słońmi usłyszałam kiedyś w grupie “Wszystkiego kreatywnego” na Facebooku (już teraz grupa trochę przymarła, ale może odżyje – warto zajrzeć).
Czy warto oswajać słonie? Oczywiście, że tak. Kupno mieszkania, budowa domu, zdobycie tytułu naukowego, przeprowadzka – to tylko przykłady wielkich marzeń. Słonie wymagają dyscypliny w oswajaniu – odkładania pieniędzy, samozaparcia, uporządkowania wielu spraw, dojrzałości. Jeśli rozbierzemy takiego słonia na części – etapy (oczywiście wciąż mowa o naszych marzeniach), damy radę.
Zrób mapę marzeń. Rozpisz różnymi kolorami te “główki od szpilki”, “średniaki” i “słonie”. Odhaczaj zdobyte szczyty. Nawet jeśli są maleńkie 🙂
Mateusz kiedyś powiedział: “Ja nie mam marzeń. Mam plany”.
Bardzo lubię ten jego nieustanny, niepoprawny optymizm. Wydaje mi się, że wiele rzeczy w naszym życiu działa jak samospełniająca się przepowiednia. Jeśli wierzymy, że nam się nie uda – istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie. Jeśli natomiast wierzymy w powodzenie naszych spraw – zdaje się, że cały wszechświat działa na naszą korzyść, a przynajmniej w jakiejś części podziela nasz optymizm.
Sama mam naprawdę wiele marzeń, a wszystkie słonie oswajamy razem z Mateuszem. Naprawdę udało już nam się jednego oswoić – ale o tym napiszę Wam w następnym poście. Chcecie? 🙂
Chcemy 🙂